niedziela, 28 czerwca 2015

Naszyjnik LAGUNA z Aniołem

O tak dużą formę pokusiłam się po raz pierwszy, i o dziwo inspiracją nie był ten przecudnej urody agat osadzony w centrum, lecz skrzydło anioła. Szukałam mu jakiejś porządnej podpory i przypomniał mi się ów duży i ciężki agat kupiony z całym sznurem innych równie cudnych, a  ponieważ każdy z nich jest duży i ciężki, to nie mogłam ich nigdzie wszyć. Tak więc od dawien dawna agat czekał na swoje skrzydło, które uniesie go na światło dzienne. Ot i cała historia z agatem. Skrzydło natomiast....
.... Skrzydło to zupełnie inna historia. Jestem notorycznym zbieraczem wszystkiego, co mam wrażenie, że może się kiedyś przydać, i tak właśnie było z tym skrzydłem anioła. Znalazłam je. Ktoś miał anioła, anioł odłamał sobie skrzydełko i wszystko pewnie miało trafić na śmietnik, ale niepokorne skrzydło, musiało czmychnąć podczas (że niby ostatniej swej) podróży. Anioł prawdopodobnie zbyt ciężki (bo to zazwyczaj tłuścioszki bywają) by uniosło go pozostałe skrzydło, trafił tam, gdzie trafić miał, a na oderwane skrzydło trafiłam ja! Leży coś, błyszczy z lekka, i jak tu się nie pochylić? Gdy się okazało, że to jedynie oderwane skrzydło, to już mi to nie robi różnicy, skoro się pochyliłam, to wezmę. Przytuliłam, umyłam i buch od kartonika "przydasi" - jednego z wielu. (Cóż).  Ot i cała historia skrzydła.
Naszyjnik dla odmiany, to jeszcze bardziej inna historia.
Kiedy w Kreatywnym Kufrze zobaczyłam

WYZWANIE - POSTACIE FANTASTYCZNE: ANIOŁ

 to przypomniał mi się mój skarb znaleziony, ale teraz odszukać go ponownie w moich zbiorach przydasi, o to dopiero było wyzwanie. Szukałam go dość długo, ale w tym czasie już powstawał szkic naszyjnika i było pewne, że agat będzie idealnie mi pasował. Odnalazłam znalezione skrzydło. Szycie szło mi dość przyjemnie i płynnie, szkic był dobry - natomiast czas przeznaczony na szycie skracał mi się CODZIENNIE. Ktoś zadzwonił, ktoś pilnie czegoś potrzebował, dzieci dziwnie ciągle głodne, pies wymagał przetrzymywania na kolanach i głaskania..... Nie wiem, czy zawsze tak jest, czy tylko wtedy gdy się spieszymy, czy może tylko wówczas to zauważamy?
Naszyjnik dopieszczałam dziś i niemal o szarówce robiłam zdjęcia, jak komputer mi nie "bryknie" to jest szansa że zdążę zgłosić go na konkurs w KK, więc nie przedłużam.










W centrum jak już wspominałam duże "koło" agatu, ponadto plaster agatu w kolorze mleczno-turkusowym, agat w kształcie łezki i łezki masy perłowej oraz: perły, granaty, hematyty, Toho i złocone skrzydło anioła (z jakiejś masy) a wszystko to wszyte pomiędzy tasiemki sutaszu.

Pozdrawiam wszystkich odwiedzających i dziękuję, jeśli zechcecie zostawić po tej wizycie słowo pisane - w formie komentarza.
Buziaczki.

piątek, 19 czerwca 2015

ROZETKI i CHWOSTKI drobiazgi do letniej sukienki.

Dziś zacznę od wynurzeń osobistych - jestem pracoholikiem.
Tak, i to pracoholikiem w ostrym stadium zaawansowania. Od rana 8 godzin pracy w pracy, wracam ogarniam co trzeba, karmię głodnych myję szklanki spragnionym i siadam przy biurku, by troszkę popracować - posutaszyć, oooo jeszcze spacer z pieską (bo mój pies jest suczką).
Kiedy chcę odpocząć od pracy sutaszowej - odpoczywam. Odpoczywam głównie wyplatając właśnie oprawy do frędzli by powstały chwostkowe wisiorki... i rozetki kolorowe wyplatam...  i kilka bransoletek na gumce dla małych dziewczynek popełniłam, dla większych zresztą też ( zdjęć póki co brak).
Tak więc dzisiejszy wpis jest o tym, jak odpoczywam.
Ktoś zapytał mnie czy ja w ogóle śpię? Otóż tak, bywa że śpię, zazwyczaj 5-6 godzin na dobę. Najlepiej jednak śpi mi się we Wrocławiu, w hotelu i wówczas śpię (o zgrozo dla pracoholika) 9 godzin - jednej nocy, bez budzenia się by coś tam jeszcze uszyć.
Owszem bywają też dni lenistwa, wtedy wyjątkowo mało szyję, pobawię się zdjęciami, napiszę coś do Was, pochwalę się urobkiem i takie tam.
Niemniej jednak odnotowałam fakt, że jestem pracoholikiem i bez dodatkowej pracy, musiałabym znaleźć sobie jakieś zajęcie. Z ciekawostek dodam, że w przeszłości już szydełkowałam, szyłam ( i to dużo), robiłam na drutach (ale mało) i jak bym pomyślała, to na pewno jeszcze coś robiłam, ale teraz swędzą mnie palce z braku zajęcia, więc nim się rozchoruję....
Wrzucam zdjęcia mojego "urobku" i lecę poszyć troszeczkę.








Jak mogłam zapomnieć, oplotłam jeszcze wg. tutka Sidonii kryształy Swarovskiego RIVOLI.




Pozdrawiam odwiedzających serdecznie i zapraszam niebawem, bo troszkę przysiadłam nad zdjęciami i udokumentowałam uszytą już biżuterię, na to też nigdy nie mam czasu - tzn. szkoda mi go.
Całuski. Pa.

środa, 10 czerwca 2015

LOVE STORY 03

Tyle miłości mieści się w sercu mym.....
...zmieściła się i miłość do sutaszu.
Już kiedyś wspominałam, że lubię pobawić się tym samym wzorem, zmieniając kolorystykę. Tak właśnie stało się i tym razem. Trzecia odsłona kolczyków ślubnych, to połączenie bieli z kolorem niebieskim. Tyle, że prócz Swarków, niebieski jest również sutasz.
Oto trzecia historia miłosna, zapraszam.






Tutaj proszę, kolczyki można sobie porównać.


I to by było na tyle, choć jak wiemy, można się pokusić jeszcze o wieeeele innych kolorów, to jednak na takie szaleństwo sobie nie pozwolę.
Pozdrawiam.

sobota, 6 czerwca 2015

LOVE STORY 02,

Dziś pięknie słonecznie, cieplutko.....
... i w tym słonecznym nastroju pozostając zapraszam na drugą miłosną historię.
Dziś romans bieli z kryształami Swarovskiego w kolorze sunflower, a świadkami tego romansu są białe jadeity, drobniutkie koraliki Toho, FP i bicone.
Zapraszam.






Słoneczniki zakwitną za jakiś miesiąc dopiero, ale to jedne z moich ulubionych kwiatów, więc dorzucę jeszcze zdjęcie słonecznikowego pola, by przyjemność spotęgować.

Gorąco Was pozdrawiam.