Białe koraliki koralowca zauroczyły mnie i bardzo chciałam z nimi popracować. Poczyniłam więc zakupy, i do pracy. Białe jest takie dziewicze i nie obarczone przymusem dobierania czegoś konkretnego do odcieni kamienia. Wydaje się więc, że można oprawić taki biały koralowiec w sznureczki w kolorze jaki nam nawinie się pod rękę, ale to tylko tak się wydaje. Były kolory które sprawiały, że ubrany w nie, ów biały przedmiot mego pożądania stawał się "plastikowy" i dalej szukałam mu "szaty" która go ubierze a nie przebierze.
Na początku powstały kolczyki ZIELONE
Wite w pośpiechu, troszkę nierówne, i okazało się że taki dość gruby kamień obszywa się trudniej, ale się uparłam!
W trakcie pracy już roiły mi się pod przymkniętymi powiekami następne. Właśnie dlatego zielone powstawały w pośpiechu, by czasu mi nie zabrakło na....
CZERWONE
Sporo czasu mi zajęły, ale jakże był on miły.
Kolczusie powstały na początku października i dorabiam im ciąg dalszy, właściwie zostały mi już tylko wykończenia. Mam nadzieję już niebawem zaprezentuję resztę, choć by zabrać się za wykończenia, oooo, to dopiero muszę się zmuszać.
Ciągle mnie ręce swędzą na NOWE, INNE...
...a rodzina też przecież wymaga, i praca wzywa, i piesek ciągnie mnie na smyczy na spacer...
...a ja już mam taką pewność, że sutasz uzależnia.
Czytałam o tym na blogach, na które zaglądałam wcześniej, lecz wierzyć mi się nie chciało - teraz już wierzę. Z początku to było tylko takie niewinne hobby. Teraz dalej to hobby, ale już na niewinności nieco straciło - czy to źle? Raczej nie!
Kończę bo kamyczki i sznureczki będę zamawiać, czy muszę? Raczej nie, ale zamówię! Im prędzej przyjdą, tym lepiej dla moich rąk.
Serdecznie pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz