Czerń sutaszowych tasiemek tańczy w tym naszyjniku z koralową czerwienią.
Okazały plaster rekonstruowanego koralowca pochodzi z tego samego sznura, co ten wykorzystany w pracy sprzed 3 miesięcy. Tamten wisior sprawił, że cokolwiek szyłam, to w bliżej nieokreślonych planach miałam następny - podobny do niego.
I oto jest.
Podobny do poprzedniego, lecz tym razem w pełniejszej wersji - naszyjnika.
Poza koralowcem, wśród sutaszu kilka pomniejszych kropelek i kulek koralowych, jadeity, hematyt, Noc Kairu, howlit i Rivoli Swarovskiego. Dość licznie również powszywałam kuleczki Labradorytu Norweskiego, który urzekł mnie od pierwszego spojrzenia. Cudnie się mieni od srebra po fiolet, poprzez czerń i popiel.
I to tyle, co chciałabym Wam o nim napisać - bardziej chcę Wam go pokazać, więc...
Zapraszam:
Pozdrawiam Was gorąco i karnawałowo.
Tańczcie, bawcie się, cieszcie i wyglądajcie szałowo ;-)
Ile ognia! Czerń sznureczków przepięknie wydobył żar czerwieni, do tego wszystko faluje, jak we flamenco!
OdpowiedzUsuńPiękny i zmysłowy!!! Czerń i czerwień mają moc!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Naszyjnik jest wspaniały, wielkie serce, wielka dusza! Czerwień i czerń to połączenie musi robić furorę!;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie;)
Piękny naszyjnik :)
OdpowiedzUsuńW twoich zdolnych rękach sznurki, kamienie i koraliki zamieniają sie w coś niesłychanie pięknego!!!!
OdpowiedzUsuńOch, gorąco się zrobiło! Jestem bardzo ciekawa jak wygląda na szyi. Piękny!
OdpowiedzUsuńNaszyjnik jest fenomenalny! Nietypowa forma z pięknie dobranymi kolorami urzeka. Podziwiam pomysł i doskonałość wykonania!
OdpowiedzUsuńCiekawa forma, jak dla mnie dla odważnych :)
OdpowiedzUsuńPrzepiekny!
OdpowiedzUsuń