Zainspirowała mnie do zrobienia bransoletki - córeńka moja. Poprosiła o taką w marynarskim stylu, z kotwicą. Zgromadziłam potrzebne półprodukty i do dzieła.
Powstała bransoletka, potem druga i trzecia...
...następnie niesiona falą rypsowej wstążki, uczyniłam broszki i do kompletu kolczyki, bo zawsze dobrze jest coś dokompletować - jak można.
Najwięcej zachodu sprawiło mi wyplatanie kulek - jak ja podziwiam dziewczyny, które z koralików czynią cuda - jaki trójwymiarowy umysł trzeba mieć do tego? Normalnie respect.
Oto efekt mojej pracy:
Kartoniki to zasługa i wykonanie mojego mężczyzny :-)
Z "marynarskim pozdrowieniem".
Prześliczne! Obejrzałem je już na Facebooku, ale dopiero tutaj mogłam się spokojnie przyjrzeć. Te kokardki są przesłodkie, ale najbardziej spodobały mi się wyplatane kulki. Wiem jakie to trudne, a Tobie wyszły świetnie. Ale posłodziłam:) Ale należało się!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Słodko, ale miło. Z koralikam tak słodko nie było, ale uparcie wyplatałam i są.
UsuńSuper! Czy ja już pisałam, że kulki i ja jakoś się nie lubimy? Więc podoba mi się podwójnie!
OdpowiedzUsuńO TAK! uwielbiam i będę z przyjemnością nosić moją bransoletkę :))
OdpowiedzUsuń